BLAAAAAAAAAAAH!
Zacznę od ...PAMIETNIKA KSIĘŻNICZKI.
Otóż Gł Bohaterka Mia Thermopolis (czy whatever to szło) Jest płaską jak decha fanatyczką ochrony środowiska i wegetarianką.
Jest przeciętnej urody nastolatką ze strzechą nijako szaro-brąz włosów ( tu się dość dość z nią utożsamiam...no ale ja mam piersi)
No i ona sobie pewnego dnia dowiaduje sie ze ....ZE JEST KSIEZNICZKA ( swoja droga to naiwna byla spedzajac wakacje w bogatych posiadłościach swojego ojca i babki ....i nic nie zauwżając) .
No i ...ogółem książka opisuje prawie że dzień po dniu Księżniczki Mii (ktora jak każda nastolatka chodzi sobie do liceum....z tym wyjatkiem ze nie dane jest jej długo utrzymać ""książecy sekrecik"" w tajemnicy) ...Wszyscy ją prawie uwazaja za dziwaczke i wogole .
No więc Kazda częśc opisuje miesiac ...albo tyci wiecej ...z życia Amelii ( bo tak się zwie ...Amelia Thermopolis Renaldo ) ...
No i jest tam strasznie duzo smiesznych i ciekawych rzeczy , tak że prawie non stop parskam śmiechem wzbudzajac żywe zainteresowanie ze strony mojej cioci zza ściany... (swoja droga...ale ona CHRRRAAAPIEEE).
Odkryłam że lubię tę część mojej dziecinnej osoby. Miło odkryć że potrafie jeszcze zachwycać się głupotkami.
PART II
PO FERIOWE SPOSTŻERZENIA ( błłłęęędyyy ??)
Otóż!! Chce facetaaaaaa... no i specjalnie przytyłam ( swoja droga bardzo przydał się naturalny pociąg do chipsów i innych smakołyków)
Przytyłam aby wabić i kusić krągłościami i chwalić się moim C . ))
No wiec. Ten FACET nie moze być przeciętny ...musi być ponad przeciętny .
Tu zachodzi pewna zależność z poprzednim wątkiem..... MUSI BYĆ TO COS ( zdefiniowałam moj problematyczny watek "nie"atrakcyjnosci fizycznej wobec niektorych kolegow) ...CZYLY <-- mimo ze są zajebiści i ich UWIELBIAM....to nie moge z nimi byc...bo NIE MA CHEMII ...
No wiec.. <- Chemia ! ...Ale nie tylko. Chemia tylko nie wystarcza! ...
No!! i jestem zdeterminowana!! ...Bodźce pobudzajace moja wyobraźnie przy czytaniu książek , jakims cudem również pobudzaja tę część mózgu z Szufladkami zatytułowanymi "Zrób coś kurna ze swoim życiem!!!"... a WIĘC życie jest piękne i kolorowe i wogole nie musimy sie przejmowac tym ze spedzialismy Walentynki z Kasia, Dagmara i Swoim najwspanialszym-kolega-ktory-zawsze-kopie-cie-po-tyłku-jak-nic-nie-robisz-ze-swoim-życiem-oraz-wspiera-duchowo-w-sprawach-zwiazkowych-mimo-ze-byl-twoja-sympatia-przez-cale-wakacje-i-sie-dla-niego-ponizalas ... no i jego kolegami
Którzy swoja droga też są zajebisci XD ...i mimo cichutkiego głosiku krzyczącego do ucha (tak tak..paradoks) "Mrrraaauuu" ... Fajne jest to życie.
Jeden aspekt DEmotywujacy.
Je*ana ZIMA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Offline
No to jeżeli ja miałabym się sugerować tym, że książki czytane mają wpływ na moje życie...
To zaczęłabym od...
W zasadzie to nie wiem od czego. Czytam obecnie "wstęp do filozofii matematyki", "Ojca Goriot", "Zandig'a", "zaślubiny patyków", "psychologię kobiety" i "psychologię miłości". To z tego, co wiem na bieżąco, bo kilka zapewne porzuciłam w trakcie.
Jaki mają wpływ? Otóż chyba nadają pewnego smaczku życiu codziennemu (kunsztowne opisy Balzac'a, odkrywanie białej magii, czyli matematyki, odrobina mistyki ze strony Caroll'a, szczyt finezji i polotu czyli jak ktoś - Freud - mógł wpaść na to, że kobieta może być zazdrosna o penisa [w dodatku podobno ta zazdrość ma co najmniej ze trzy aspekty]). Poza tym, niektóre wyprowadzają mnie z Paulinowego Świata Intuicji i przytwierdzają do ziemi, pomagają przemyśleć niektóre aspekty ponownie i zastanowić się nad tym, czy "pójście na żywioł" jest takie dobre (tu mam na myśli "psychologię miłości" [jeżeli wierzyć w psychologię] która może pomóc siebie zrozumieć i przewidzieć niektóre sytuacje, znieść nieco rangę miłości "romantycznej" z piedestału - bo przecież właśnie przez taką miłość jest tyle problemów... kiedy to jest się w "intensywnym stanie uczuć opiewanym przez poetów, ale także określanym jako szybko przemijająca choroba (przez miłośników prozy)".
a po-ferie?
w zasadzie, to ferie jeszcze mam, staram się nie zauważyć, że dzień jutrzejszy nastąpi (przecież mam dwanaście lat), przed chwilą miałam pięciominutowy atak chęci dostania się na Naszą Klasę (w celu zweryfikowania, czy nadal jestem na głównym zdjęciu w liceum i innych moich nieświadomych obecności gdzie indziej). Szybko minął. Na moje szczęście - serwis bug-me-not mnie zawiódł (zaraz zaraz... ten pl... a międzynarodowy jeszcze został! ). Nie, nie, nie zrobię tego, to uzależniające.
A takim overtopikiem, to oglądałam dzisiaj "rozmowy w toku", nie powinnam oglądać telewizji, ale na dole się wygodnie je obiad. Ten program zabił mój mózg na jakiś czas, pomijając fakt, że byłam w stanie agonalnym po tym, jak mama na chwilę przestawiła na POLSAT (ktoś mówił, że Irena Santor i Doda mają zasiadać w jednym jury a śpiewać będą m.in. Mariusz Pudzianowski i Piotr Kupicha - mimowolnie złapałam się za skronie).
Walęwtynki spędziłam samotnie, co mi bardzo odpowiadało (różowe serduszka wywołują u mnie mdłości - serio nie wiem, jak ta tradycja przetrwała tyle lat, to sprawka tych cholernych-a-zarazem-i-także-błogosławionych środków masowego przekazu zapewne).
Tak, życie jest piękne i KoLoRoWe (to największa finezja, na jaką mnie dziś stać ). Mamy wszystkie kończyny, dostęp do edukacji, możliwość pracy w TESCO. Co nie jest niechybnie pejoratywne, akurat w tym zdaniu.
Offline